Pamela Kribbe


Pamela Kribbe i Gerrit Gielen

Witajcie!
Na tej stronie prezentujemy duchowe wiadomości o wewnętrznym rozwoju, Chrystusowej energii, Pracownikach Światła, nowej Ziemi i przejściu 
świadomości z ego do opartej na sercu.  Wiadomości te zostały otrzymane poprzez wewnętrzne połączenie z Jeszua.  "Jeszua ben Josef" jest oryginalnym aramejskim imieniem dla imienia Jezus, który jest uosobieniem Chrystusowej energii na Ziemi.  W swoich przekazach przedstawia się jako Jeszua, nasz brat i przyjaciel, a nie boski autorytet, jaki tradycja z niego zrobiła. Jego energia jest wciąż dla nas dostępna, nie jako stały zestaw idei i praw, ale jako wskaźnik pokazujący nam drogę do Chrystusa wewnątrz nas.  Pamela

Moja Osobista Historia

Upłynął prawie rok kiedy wysłałam moje ostatnie wiadomości. To był bardzo trudny okres dla mnie. Przeszłam przez bardzo intensywny okres doświadczania choroby, strachu i depresji. Nie pracowałam i czułam się kompletnie odcięta od świata przez całkiem spory czas. Patrząc z perspektywy, to miało znaczenie, poza tym, że był to ogromnie trudny proces, trudny do przebycia i odczuwania.

W tym liście opowiem wam nieco więcej o procesie, przez który przechodziłam, ponieważ wierzę, że wielu Lightworkers na całym świecie przechodzi przez coś podobnego. Obecny czas wygląda na nasze wielkie oczyszczanie i chociaż jest bardzo trudno utrzymać wiarę podczas tego procesu, to ma to i cel i powód.

Jeshua zapewnia mnie, że musimy przez to przejść i że to jest nieodzowne wywrócić siebie na drugą stronę, aby na prawdę móc zrozumieć co oznacza praca ze światłem. Jednym z owoców tego procesu jest, że stajemy się bardziej współodczuwającymi nauczycielami. Kiedy schodzisz do najciemniejszych zakamarków swojej osobowości, kiedy pozwolisz ciemności wejść w twoje świadome rozumienie, stajesz się skromny we właściwym znaczeniu tego słowa. Rozumiesz skrajności ludzkich emocji i zachowań wypływających z wnętrza. Wszelkie podstawy do osądzania innych, nawet siebie samego, znikają, kiedy prawdziwie mierzysz się z własną ciemnością. Rozpoznajesz wówczas, że jesteś pierwszy i najważniejszy, jak i wszyscy pozostali.

Jako ludzie, uczestniczymy w dualności. Sztuką życia na Ziemi jest akceptacja a nawet celebracja dualności zamiast przekraczać, czy nawet wznosić się ponad nią. To może zabrzmieć dziwnie, bo czy nie oczekiwaliśmy wzniesienia ponad dualność tym razem? Czy duchowość się z tym nie wiąże? Teraz uznałam, że jest o wiele lepiej zaakceptować dualność, niż chcieć ją przekraczać. Zachęta do przekraczania dualności często zdradza brak szacunku dla rzeczywistości panującej na planecie Ziemia, obawę do prawdziwego poddania i lekko protekcjonalnego stosunku w odniesieniu do osób, które nie pracują nad sobą duchowo. Oczywiście, że poczuwałam się całkowicie i w całości do winy. Myślę, że jest to pułapka dla wielu Lightworkers. Paradoks polega na tym, że z chwilą, kiedy szczerze zaakceptujesz dualność, jako jedyną drogę na Ziemi, przestajesz walczyć ze swoją naturą, a to może być taka ulga, bo właśnie wtedy wyda się, że przekroczyłeś dualność raz na zawsze!

Przez okres ośmiu lat przerobiłam mnóstwo “wewnętrznej pracy” (mam na myśli terapię regresyjną, uzdrawianie, medytację, channelling). Myślałam, że rozpoznałam swoje ciemne części i mniej lub więcej wyszłam poza nie. Ale się myliłam! Zabrało mi rok, aby rozpoznać, że mądrzejsze dla mnie będzie ogarnąć i zaprzyjaźnić się z moją ciemną stroną siebie bardziej, niż z nią walczyć, co w efekcie dało mi głębokie poczucie ulgi i nową świadomość czym jest cud życia.

Wiosną 2009 roku zaczął się dla mnie proces zmagania się z uporczywym stanem zapalnym w żołądku (gastritis), co powodowało ból nie do zniesienia. Szczególnie cierpiałam na nadkwaśność, (odbijanie kwasów) powodującą uczucie pieczenia w gardle przez cały dzień i noc. Pierwsze objawy pojawiły się już dwa lata wcześniej i zdałam sobie sprawę, że stan ten spowodowany jest ciągłym stresem w związku z rozrastającą się praktyką.

Pomimo, że uwielbiałam moją pracę (oferty warsztatów, publiczne channelingi i indywidualne konsultacje) wewnątrz mnie wciąż było mnóstwo niepewności, obaw, które zwiększały się każdorazowo podczas channelowania czy odczytów dla klienta (prywatne sesje). Bałam się, że mogę być wyśmiana, wykpiona, nie wiedząc co powiedzieć gdyby Jeshua się nie pojawił, to był strach przed odrzuceniem. Strach ten nie zginął, kiedy więcej pracowałam, warsztaty, channelingi, powodowało to we mnie ogromny stres. W efekcie żołądek wysyłał sygnały, że to za dużo do przetrawienia dla mnie, ale przez długi czas nie słuchałam go.

W maju 2009 ból stał się nie do wytrzymania. Poszłam do szpitala i zostałam zdiagnozowana, że mam Gastritis czyli zapalenie żołądka. Nie pomagały lekarstwa, ani specjalna dieta. W letnich miesiącach, zaczęłam się obawiać fizycznego bólu, nie spałam całymi nocami. Odwołałam wszelkie warsztaty, konsultacje i po kilku miesiącach ból ustąpił. Jednakże kłopot pozostawał nadal.

Teraz strach okazał się głównym problemem. Doświadczałam intensywnych lęków przetaczających się przez moje ciało, zupełnie bez powodu. Nie spotykałam już wielu ludzi ponieważ nie pracowałam, a mój żołądek poprawiał się, jednak strach nadal pozostawał obecny.

W przeszłości robiłam mnóstwo terapii regresyjnej i wiedziałam, że ten nieuzasadniony niczym lęk mógł być spowodowany traumą przeszłych wcieleń. Tak szczerze, to byłam przekonana, że mam do czynienia z poważną traumą z przeszłości, ale teraz wiem, że chociaż ktoś rozumie doskonale traumę w umyśle, to emocjonalne blizny potrzebują długiego czasu na całkowite uzdrowienie.

Odczuwanie panicznego strachu z powodu channelowania i publicznego przemawiania wiązał się z przeszłością, kiedy robiąc podobnie, zostałam odrzucona i wręcz prześladowana. Fakt, że znałam przyczynę, bynajmniej nie spowodował zniknięcia poczucia strachu we mnie. Zdecydowałam się na doświadczenie strachu, pozwolić mu przejść przeze mnie. Mój mąż, Gerrit miał podobne doświadczenia ze strachem jakieś dziesięć lat temu i powiedział mi, że jeśli powiesz strachom “tak” za każdym razem, przyjmując je, jako część duszy, która pragnie być uzdrowiona, to powoli zaczną być bardziej znośne, potem, coraz lżejsze, aż znikną.

Jeshua mówił kilkakrotnie to samo w paru przekazach, osobiście czytałam książki, które zasadniczo to potwierdzały, jednak w moim przypadku to nie było możliwe. Po prostu nie byłam w stanie zaakceptować strachu, ponieważ tak źle go odczuwałam. Nigdy dotąd nie doświadczyłam tak ogromnej ilości lęku. To spowodowało chroniczną hiperwentylację, a bezsenność stała się gorsza niż w 2009 roku. W końcu prawie przestałam sypiać, a granice między dniem i nocą znikły. Moje postrzeganie rzeczywistości uległo zniekształceniu, zaczęłam się obawiać, że mój mózg nigdy już nie będzie prawidłowo funkcjonować. Popadłam również w depresję. Mroczność i brak wiary w życie, o których wiedziałam, że zawsze mi towarzyszyły, czaiły się w tle. Teraz wyszły z ukrycia i zamanifestowały się jako ciemna strona umysłu, w którym całkowicie zamknęłam siebie przed światem.

Poczułam się kompletnie odłączona zarówno od mojego męża i 8-letniej córki jak i od moich niebiańskich przewodników Jeshua i Mary. Stałam się całkowicie samotna czując, że nie ma dla mnie miejsca na tym świecie. Myślałam, że powinnam zniknąć czując się kompletnie bezużyteczna.

Straciłam sporo na wadze, w sumie nic nie robiąc całymi dniami. Czas wlókł się niemiłosiernie, godzina wydawała się trwać cały dzień. Najgorsze było w czasie zimowych miesięcy, kiedy przestałam cokolwiek czuć. Jakkolwiek przedtem byłam bardzo wrażliwa, tak teraz nie byłam w stanie odczuwać w ogóle emocji. To było najstraszniejsze i teraz rozumiem, że odczuwanie lęku było o wiele lepsze, niż całkowity brak czucia.

Wczesną wiosną 2010 rzeczy ostatecznie uległy zmianie. Zgodziłam się przyjąć pomoc i leczenie psychiatryczne. Na początku wszystko odrzuciłam, co powiedział lekarz, czując się bardzo niewygodnie przyjmując leki, które mi przepisał. Niezależnie od tego ujawniając się z problemem spowodowałam zmianę, pomimo, że było to bolesne i krępujące. Ku mojemu zaskoczeniu przyjaciele i rodzina przyszli z pomocą nawet wtedy kiedy byłam dla nich nieprzyjazna, nie odpowiadałam na telefony i listy. Ludzie nie przestawali przysyłać kartki, któraś z kobiet zorganizowała grupę uzdrawiania, a mój kochany mąż z córką stali przy mnie blisko niezależnie od mojego zachowania, które czasami pozostawiało wiele do życzenia. (zaoszczędzę wam opowieści  ).

To było niesamowite dla mnie doświadczenie przekonać się jacy kochani ludzie potrafią być. Kiedy czułam się całkowicie odłączona od siebie i skrępowana z powodu diagnozy: rozstrój psychiczny, moja rodzina i przyjaciele wciąż mnie dostrzegali, pomimo mojej nieobecności. Dla mnie to było doświadczenie głębokiego uzdrowienia. Moja niemal wrodzona nieufność do życia została po prostu odrzucona przez dobro otaczających mnie ludzi. Dlatego też doznałam uzdrowienia wewnętrznych ran w sposób, jakiego bym nigdy nie przewidziała. Teraz dopiero doszło do mnie jak bardzo jestem kochana przez nich, ja obnażona do kości, co w moim przypadku można by przyjąć całkiem dosłownie;-) ważyłam wtedy tylko 92.5/42 kilo.

Teraz czuję się chciana na ziemi i smakuję każdy dzień. Cieszy mnie przebywanie z przyjaciółmi i rodziną, wdzięczna jestem za połączenie z Jeshua i matką Ziemią ponownie, jak również cieszą mnie najdrobniejsze rzeczy codziennego życia, takie jak patrzenie na rozkwitające kwiaty, czując przytulającą się do mnie córeczkę każdego poranka, czy obserwując mojego kota jak się przeciąga. To jest miejsce, gdzie chcę być. Czuję głęboką wdzięczność za życie na ziemi.

Moja ciemna strona, jak u każdego, ma do czynienia z obawą przed życiem. Zasadniczo to nie wierzyłam życiu na ziemi, szczególnie innym ludziom, od dnia, kiedy się narodziłam. Wiem, że nie jestem w tym odosobniona, ponieważ wielu lightworkers żyjących dzisiaj, wstępowało w tą inkarnację z podobnymi odczuciami.

Ostatnio channelowałam Jeshua przekaz dla przyjaciela, zmagającego się z głębokimi strachami, które wydają się nie mieć powodu. Zakończę cytując słowa Jeshu’y kierowane do niego, ponieważ czuję, że mogą posłużyć wielu lightworkers którzy mogą doświadczać podobnie. (Wiadomość jest adresowana do mężczyzny, dlatego Jeshua mówi “on”, “wewnętrzny chopiec” itd.)


Jeshua w sprawie radzenia sobie ze strachem:

”Strach, którego doświadczasz jest najgłębszym strachem, z którym człowiek musi się zmierzyć: strach przed życiem.
Ludzie myślą, że boją sie śmierci, jednak to chodzi o strach przed życiem, które jest mocne, nie do przewidzenia, prowadzące przez wyżyny miłości i radości, niziny strachu i osamotnienia. Życie to odczuwanie.
Obawiasz się odczuwać strach ponieważ myślisz, że on cię zniszczy.
Jest to strach w innej formie.
Jedynym rozwiązaniem jest spotkać strach, pozwolić na niego, ogarnąć takiego, jaki jest, bo jest częścią życia.
Aby żyć ze swoim strachem trzeba podjąć decyzję.
Tą decyzją jest żyć, szczególnie żyć na ziemi w teraz. Decyzja ta nie może być podjęta przez nikogo poza tobą. Ty musisz ją podjąć i to prosto z serca: raczej to co czujesz, niż to co myślisz.
Głęboko w tobie jest mały chłopiec czekający na powitanie i przytulenie.
On nie był przyjęty przez jego ziemską matkę w sposób, który by sprawił, że poczułby się kochany za to kim jest. On nie czuje się w domu na ziemi. On również niesie w sobie smutek z przeszłego życia.
Ten maleńki chłopczyk został porzucony i zapomniany przez życie. On nie ma pewności, czy chce jeszcze żyć na ziemi kiedykolwiek.
Prosi teraz ciebie, abyś wyszedł mu na przeciw z własnego serca. Twój strach jest jego głosem wołającym ciebie.
Aby objąć życie teraz na ziemi znaczy objąć malutkiego chłopczyka w środku.
Czy chciałbyś, aby kto inny zaopiekował się jego ranami?
Czy chciałbyś oddać to drogie dziecko komu innemu, zamiast sobie?
On czeka na ciebie.
Czego najbardziej od ciebie oczekuje to zaakceptowania. Chce, abyś się nim zaopiekował i powiedział, że jesteś dla niego bez względu na cokolwiek. On chce wiedzieć, że jesteś z nim nawet jak płacze i się boi. Chce wiedzieć, że będziesz z nim bezwarunkowo. Tylko wtedy może się rozluźnić i zrelaksować….
Widzisz, nie jesteś w stanie oddalić jego strachu przez żadną z zewnętrznych metod. Pomysł, że on potrzebuje uzdrowienia, czy “naprawienia” – z pomocą uzdrowicieli, czy uzdrawiających metod – może sprawić uczucie, że z nim jest coś złego. Może poczuć się odrzucony przez to. On nie wierzy życiu. Jedyny sposób, kiedy może dojść do poprawy jest twoja obecność przy nim, nawet jeśli on wciąż się obawia. Musisz zaakceptować go bezwarunkowo i tylko wtedy to zranione dziecko na trwałe zostanie uzdrowione.
Jeśli prawdziwie zdołasz przygarnąć swoje własne wewnętrzne dziecko, ono wynagrodzi ci wieloma rzeczami, pośród których największą jest ponownie odnaleziona radość w życiu i radość z jazdy między wyżynami i dolinami, czując się bezpiecznie w domu na ziemi, tu i teraz.

Gorące pozdrowienia,

Pamela & Gerrit, 8.05.2010


Tłumaczyła: Jaga http://www.shaumbraforums.com


http://www.jeshua.net/